czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział IV

"Sen. Śmierć i ta nowa"

-Dobranoc- krzyknęłam do taty idąc w stronę swojego pokoju.
-Dobrej nocki- odkrzyknął radośnie tata przesyłając mi buziaka
     Zawsze przed snem czytałam książkę, ale dziś po tych wszystkich wydarzeniach byłam zbyt zmęczona. Rzuciłam się na łóżko i usnęłam.
     Dym. Wszędzie było szaro. Biegałam od stajni do studni, do studni od stajni, by ugasić ogień, który był wszędzie. Tata wyganiał konie, żeby przynajmniej im się nic  nie stało. Gasiłam ogień ze łzami w oczach. Nie wierzyłam, że to się dzieje. "Kto jest, aż tak bezduszny, by dopuścić się takiego czynu". Zadawałam sobie to pytanie non stop. Kiedy nagle ujżałam Kamila wyłaniającego się zza ściany gęstego dymu. W rękach trzymał zapałki, a na jego twarzy widniał uśmiech. Był z siebie zadowolony.
     Obudziłam się przepocona i trzęsąca się. Przed oczami ciągle miałam tą przerażającą scenę. Wyjrzałam przez okno. Nie wiem czemu, ale poszłam do stajni. Była trzecia w nocy, więc wszysycy spali. Pod słowem "wszyscy" miałam na myśli tatę i konie. Idąc do stajni nie widziałam własnych stóp. Bardzo delikatne światło dawał jedynie księżyc schowany za czarnymi chmurami.
     Weszłam do boksu Honey, a potem po koleji do Smoka, Dropsa, Arii, Kenii-kobyły taty, oraz do Arystokracjii (Aro)- klaczy rekreacyjnej. U nas na ranczu mało osób jeździło rekreacyjnie, ale dla tych nie licznych do dyspozycjii była ośmioletnia, kara kobyła zimnorwista. Na koniec zajrzałam do Adriatyka . Spał na leżąco. Jednak gdy podeszłam do jego boksu od razu podniósł łebek do góry i cichutko zarżał. Zauważyłam, że w nocy jego oko jest jeszcze bardziej błękitne niż za dnia. Delikatnie otworzyłam drewniane drzwi i weszłam do środka. Położyłam się obok Karmelka, głowę delikanie oparłam o jego łopatkę i usnęłam.
    Poczułam na twarzy ciepły oddech. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wpatrującego się we mnie Adriatyka. Pocałowałam jego chrapki i wyszłam z boksu.
-Marika! Tu jesteś! Wszędzie Cię szukałem!- krzyknął oburzony ojciec
"Najwyraźniej nie wszędzie" przeszło mi przez myśl.
-Przepraszam tato, ale...-przerwałam, bo zauważyłam, że w stronę stajni idzie Aneta- Opowiem Ci potem- dokończyłam.
     Tata machnął ręką i dokończył siodłanie Arystokracji dla nowej dziewczyny. Zobaczyłam ja pierwszy raz w życiu, ale już po pierwszym kontakcie wzrokowym nie spodobała mi się,
-Aro jest w boksie. Tata ją dla Ciebie siodła.- powiedziałam wymuszając choć malutki uśmiech
-Pff. Poradziłabym sobie- odburknęła
     Wiedziałam z własnego doświadczenia, że nie należy zadawać się z takimi osobami, więc ominęłam ją jak truciznę i ruszyłam w kierunku Anety.
-Siema Mara- wymruczała zamartwiona Anetka.
-Tyle razy Cię prosiłam. Wszystko, tylko nie "Mara"- powiedziałam.
     Mango (Aneta odziedziczyła tą kswykę po swoim bracie. Do dziś nie wiadomo czemu go tak nazywają) przytuliła się do mnie, czego nie robiła od bardzo dawna.
-Mój chomik...-zaczęła-  nie żyję
     Wiem, że nie powinnam, ale roześmiałam się.
-Aneta, twój chomik nie żyje? Kolejny...w tym miesiącu!?- zaczęłam się śmiać.
-Ale do tego się na prawdę przywiązałam- pociągnęła nosem
-Ech- przytuliłam ja mocniej- na poprawę chumoru proponuję pławienie. Co ty na to Mango?
-Niech będzie- uśmiechnęła się sztucznie
------------------------------------------------------------
Mamy czwarty rozdział :) Myślę, że się spodoba. Liczę na komenatrze i może nowych obserwatorów :D
Do następnego ^^ ~Ruda

PS. zwiększyłam czcionkę i zmieniłam kolor za prośbą jednej z czytelniczek :) Zosia :* Pozdrawiam <3

środa, 27 listopada 2013

Rozdział III

"Niby nic, a cieszy"

        ...Siedzieliśmy tak do póki tata nie przyszedł do ringu. Chciałam wstać, ale zobaczyłam, że maluch usnął.
-Ciiiii- powiedziałam do taty dotykając palcem ust.
          Skinął głową i otworzył drzwi, które na nieszczeście zaskrzypiały. Adriatyk w mgnieniu oka oderwał swoją karmelową głowę od mojego bladego czoła. Wstałam i podeszłam do malucha, żeby odprowadzić go do stajni. 
          Wróciałam do domu na obiad. Tata nie był mistrzem kuchni i dlatego od odejścia mamy żywyliśmy się głównie mrożonkami i pizzami. Ewentualnie gdy ja miałam ochotę i czas gotowałam coś normalnego, zdrowego.
-Hmmm, tato jaka pyszna...- mówiłam grzebiąc widelcem w talerzu-paćka.
-Córcia, wiesz, że mistrzem gotowania nie jestem- zaśmiał się- A ta paćka to warzywa na parze
          Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i wyrzuciliśmy  "warzywaną paćkę"
-To co? Peperoni?- spytałam tatę wybieracjąc numer do jedynej pizzeri we wsi.
***
      Czekałam w stajni na Kamila i Anetę. Postanowiłam, że przy okazji odwiedzę Smoka. Skoczyłam do siodlarnii po jego jasno-zieloną skrzyneczkę ze szczotkami. Po wyczyszczeniu Rudego przyszedł czas na test ostateczny. Podczas gdy dziewięciolatek miał zdrową nogę sam podawał kopyta do czyszcznia, kiedy kulał nie chciał jej dać nawet za jabłkowe cukierki, które ubustwiał. Pani Arleta-nasz miejscowy weterynarz powiedziała, że gdy będzie dawał kończynę bez oporów będzie gotów by wrócić do jazd i wychodzenia na padok.
-To co Smoczku, podasz tą nieszczęsną nogę?- spytałam delikatnie dotykając jego łopatki.
     Smok bez oporów podał mi nogę. Byłam tak szcześliwa. Znowu mogliśmy wrócić do treningów, ale ponieważ Maluch nie chodził przez miesiąc stwierdziłam, że go wylonżuję.
***
-No Rudy! Kłus! - krzyknęłam delikatnie smyrając konia po zadzie.
     Ruszył bez problemu. Zmieniliśmy kierunek. Potem galop w dwie strony i koniec. "Mój najkochańszy" pomyślałam dając mu cukierka w nagrodę.
***
    Nadal czekałam na przyjaciół. "Gdzie oni są...nigdy nie spóźniali sie, aż tak bardzo" przez myśl przeszły mi najczarniejsze scenariusze. Wypadek, porwanie, a nawet śmierć
-Hej piękna!- krzyknął Kamil wychodząc zza rogu- Co taka blada?- zażartował
    Już nie byłam balda. Po tych słowach "Hej piękna" byłam tak czerwona, że miałam wrażenie, iż moja twarz za chwilę eksploduje. Nie byłam pewna czy on poprostu żartował, czy nie, ale i tak zrobiło to na mnie wielkie wrażenie, bo ten szatyn z ciemnoniebieskimi oczami i czarnymi jak kopyta Adriatyka rzęsami podoba mi się od kąd pojawił się na naszym ranczu.
-Hej Kamil...co z Anetą?- spytałam próbując ukryć moją eksycytację
-Pokłóciliśmy się i dziś ona nie przyjedzie.
-Znowu? Nawet nie chcę wiedzieć o co? Dobra ja muszę iść nakarmić konie, a ty rób co chcesz, ale pamiętaj, że całą noc padało i o jeździe na maneżu możesz zapomnieć. Zostaje hala i ring.- Oznajmiłam
-No dobra...nie chcę, żeby Baryłka znowu się poślizngęła i nadwyrężyła nogę.- zażartował.
    Rozeszliśmy się.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział trzeci strasznie krótki i 0 akcji. Nie miałam żadnego pomysłu, ale mam nadziję, że mimo tego zobaczę tu kilka komentarzy i przybędzie też parę obserwatorów :)
Pozdrawiam :D ~Ruda
       

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział II

"Pierwsza więź"

-Haha. Spójrz na nią- Usłyszałam znajomy głos.
-Masz racje.- Ktoś się zaśmiał- Będą ją bolały plecy jak się obudzi
         Uchyliłam lekko powieki, ale to wystarczyło żeby południowe słońce mnie oślepiło. Byłam zdezorientowana. Rozejrzałam się dookoła i uświadomiłam sobie, że wieczorem przyszłam do stajni poczytać książkę z dala od taty, jego kolegów, którzy oglądali mecz i co chwila krzyczeli coś w stylu "Jak wy gracie?! Dalej! Do niego! Nie, nie podaj do przodu...". Musiałam usnąć sobie tutaj na ciepłym sianie. Przede mną stali Aneta i Kamil. Moi przyjaciele.
-Hej kochani. Co Wy tu robicie?- Powiedziałm bardzo zaspana.
-No wiesz Marika. Jest południe, a my przyjechaliśmy na jazdę- odpowiedział śmiejąc się Kamil
         Spojrzałam na zegarek."Znowu zaspałam na karmienie..." pomyślałam.
-No skoro już wszyscy jesteśmy w stajni to co powiecie na teren?- zaproponowała Aneta
-Jestem za!- Ja i Kamil jednogłośnie odpowiedzieliśmy. 
-No dobra! Aneta leć po Arie, Ty Kamil po Honey, a ja wezmę Dropsa. Wolę jeszcze oszczędzać nogę Smoka.
         Rozeszliśmy się do swoich koni. Aria to koń Anetki. Ma ją od 2 lat. Jest siwą, bardzo porywczą arabką, za to Honey (kobyła Kamila) to haflingerka. Najspokojniejszy koń zaraz po Smoczku. Wyprowadzaliśmy swoje rumaki po koleji. Najpierw wyszłam ja z moim srokatym szetlandem, który w kłębie ma ledwie 130. Dostałam go od taty na komunie. Potem wyszła Siwa, a na końcu Baryła (tak w stajni wszysycy mówili na Honey, bo  miała "delikatną" nadwagę)
          Wyjechaliśmy. Podczas stępowania opowiedziałam im wczorajszy dzień i obiecałam, że zaraz jak wrócimy pokażę im Adriatyka. Nie widzieli go jeszcze, bo stoi on w bardzo wysoko zabudowanym boskie, a on jest malutki.
-Słuchajcie czy wracając możemy zajechać do pana Karola kupić kantar dla Małego?
-Nie ma sprawy, ale pod warunkiem, że zajedziemy też nad rzekę- odpowiedział Kamil
-No dobra. Jak pan karze-zażartowałam i ruszyliśmy kłusem
          Po kłusie postanowiłam, że zrobimy dogalopki. Odjechałam około kilometr. Potem dogalopowała do mnie Honey, a na koniec Aria. Ruszyliśmy wszyscy razem i pojechaliśmy nad rzekę. Kamil wyprzedził mnie, wjechał do rzeki i zaczął galopować po niej. Wymieniłam z Anetą porozumiewawcze spojrzenie i zrobiłyśmy to samo.
 ***
-Dzień dobry panie Karolu- przywitałam się radośnie.
-Witaj Mariko, w czym mogę Ci pomóc?
-Poproszę czerwony kantar z futerkiem. Rozmiar pony
          Właściciel sklepu zoologicznego przyniósł mi śliczny kantar. W sam raz dla Adriatyka.
-Jest idealny!- krzyknęłam podekscytowana
***
           Po powrocie na ranczo rozsiodłaliśmy konie i odprowadziliśmy na padoki. Złapałam nowy kantar i pobiegłam do Adriatyka. Byłam przekonana, że Maluch nie będzie chętny do współpracy.
-Cześć śliczny-pogłaskałam srokacza za uchem.
          Spokojnie rozpięłam karabińczyk i dałam mu kantar do pochąnia i dotknięcia. Kiedy przywyczaił się do jego zapachu zaczęłam delikatnie nakładać go na chrapy, a potem za uszy. Mały nawet nie zareagował. Dałam mu w nagrodę cukierka bananowego. Wyszłam z bosku i poszłam po Anete i Kamila. Nie mogłam ich nigdzie znaleźć, ale za to w siodlarni leżała kartka z napisem "Sorki Marika, ale musieliśmy już uciekać. Nie chcieliśmy przeszkadzać Ci przy zakładaniu kantarka Adriatykowi. Do jutra :)"
        Pomyślałam, że skoro poszło mi tak dobrze z kantarem to może zabiorę go do ringu i zobaczę jak będzie się zachowywał. Wziełam uwiąz z karabińczykiem bezpieczeństwa, zapiełam do nowego czerwonego zakupu i wyszłam ze stajni. Pierwsze 10 minut zachowywał sie bardzo grzecznie, ale nagle zatrzymał się, uszy postawił, a oczy wlepił w jeden punkt i wyrwał mi się. Wmurowało mnie. Stałam i patrzyłam jak bryka, staje dęba i strzela baranki. Zrobiło mi sie słabo. Podeszłam do ściany ringu i obsunełam się po niej. Siedziałam tak mniej więcje przez pięc minut, kiedy nagle Adriatyk podszedł do mnie i otarł chrapy o moje kolana. Spojrzałam mu w oczy i przyłożyłam swoje czoło do jego...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mamy drugi rozdział :) Proszę piszcie w komentarzach co się podobało, a co nie :) Czego było za dużo, a czego za mało :D Nowy rozdział już niedługo. Obserwujcie proszę :D
Pytania? ask.fm/coco44997 ~Ruda

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział I

"Oko"

        Obudziłam się jak zwykle chwilę przed budzikiem, który był ustawiony na szóstą. Pierwszą rzeczą, która przeszła mi przez myśl było "A inni mogą dalej spać...". Pierwszy dzień wakacji, a ja muszę zrywać się z samego rana. Załozyłam na siebie rozciągnięty podkoszulek Linkin Park'u i stare bryczesy z wytartymi już prawie w całości lejami.
                Wyszłam na dwór pomóc tacie wyprowadzać konie, ale zamiast zobaczyć uciekającego Dropsa i goniącego go ojca ujżałam koniwóz. Nie był on ani nasz, a nie weterynarza, który z nieznanych przyczyn nigdy nie jeździł samochodem. Mogło to znaczyć tylko jedno! Tata kupił nowego konia! Szybko pobiegłam do stajni, ale oprócz wystającej z bosku głowy Smoka, nie zobaczyłam żadnych zmian
-Cześć mały- przywitałam się z moim kasztanowym wałachem- Jak twoja noga? Mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli znowu razem jeździć.
              Smoku zarżał tak jakby zrozumiał moje słowa. Zdjęłam owijkę z prawej przedniej nogi. Ku mojemu zdziwieniu opuchlizna zeszła.
-No Rudy, wydaję mi się, że nie długo skończy się słodkie lenistwo.
                 Nie znalazłam taty w stajni, więc postanowiłam poszukać go na hali. Znalazł się!
-Hej tato. Co to za konio...- zaparło mi dech w piersiach i nie mogłam dokończyć. Obok taty stał piękny srokacz. Nie pospolity kary czy gniady, ale karmelowy. Nigdy jeszcze nie widziałam takiej maści.
-Cześć córcia. Jak podoba Ci się nowy czterokopytny zakupiony przez twojego ojca?- Był bardzo z siebie dumny i było to słychać.
-Jest piękny! Ile ma lat?
-Trzy i dlatego narazie będziemy z nim pracować tylko na lonży. Są wakacje więc masz dużo czasu i spokojnie będziesz mieć czas dla niego jak i dla Smoka
-Czyli to ja będę go uczyć i zajeżdzać?- Spytałam bardzo podekscytowana
-Dokładnie!
                Byłam bardzo szczęśliwa. Podeszłam do malucha i sie z nim przywitałam. Zauważyłam coś dziwnego. Jego oczy. Jedno było błękitne, a drugie czarne.
-Czy on już się jakoś nazywa?- Spytałam z nadzieją.
-Nie. Masz jakąś propozycję?- Odpowiedział gładząc grzywę konia.
-Patrząc na jego oczy...- Tata nie dał mi dokończyć
-Adriatyk! Tak! To morze jest tak przenikliwie błękitne jak jego prawe oko.
-Adriatyk?- Spytałam potwierdzająco- Pasuje do niego.- zwróciłam się do źrebaka- Witaj Adriatyk- Otarł się o moje ramię
                Uświadomiłam sobie, że nasze ranczo nie ma jeszcze oficjalnej nazwy. Zamyśliłam się patrząc na chrapy nowego
-Tato...a co powiesz na to, żeby naszą stajnie nazwać "Ranczo Pod Błękitnym Smokiem"? No wiesz. Smok jest tu najdłużej, a Adriatyk przez swój wygląd jest wyjątkowy!
-Oj Marika jak ty coś wymyślisz- uśmiechnął się- Bardzo mi się podoba. Zaraz pójdę i wpiszę to w papiery- Przytulił mnie dając przy tym uwiąz Adriatyka do ręki.

----------------------
No to pierwszy rodział za nami :) Taki wprowadzający w tematykę. Komentujcie proszę i piszcie co Wam się podobało, a co nie :D ~Ruda