czwartek, 30 stycznia 2014

OGŁOSZENIE

Dobra, zwięźle i na temat. Nie wiem czy jest sens, żebym dalej pisała tego bloga. Jak pewnie zauważyliście ostatnie rozdziały były  nudne. Nic się w nic nie dzieje. Jest to spowodowane moim brakiem weny. Jestem Wam wszystkim z całego serca wdzięczna za te ponad 3k wyświetleń i ciepłe komenatrze. Trochę podcina mi skrzydła mała ilość obserwatrów...ale nie o to chodzi ;). Nie chcę "zaśmiecać" Bloggera bezsensownymi opowiadaniami.

To tyle z mojej strony. Napiszcie co myślicie o tym czasowym zawieszeniu bloga. Obiecuję dać Wam konkretną odpowiedź ;) ~Ruda 

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział XIX

"Wyjazd"

-Tak. W takim razie będę na pana czekać o 16.- powiedział ojciec do słuchawki.
    Podsłuchiwałam rozmową taty, kiedy rano schodziałam do kuchni. Przysiadłam na schodach i wysłuchiwałam dalszej konwersacji.
-W zimę hotel będzie kosztował 100zł za miesiąc, rozumiem?- upewniał się.- Dobrze, w takim razie do zobaczenia.
    Poderwałam się ze stopnia i weszłam do gabinetu ojca. Siedział przy biurku, a głowę miał opartą o dłonie...ewidentnie był zmartwiony.
-Coś się stało?- zapytałam zamykając za sobą drzwi.
-Nie będę owijał w bawełnę. Jest cienko z finansami i niestety Drops musi wyjechać na łąki razem z Aro. To tylko 30 minut z tąd, więc będziemy ich odwiedzać. Zrozumiem, jak będziesz na mnie zła, ale mogę ci zapewnić, że będą mieli tam dobrze.- sztucznie się uśmiechnął.
-Nie jestem zła. To nie twoja wina...ale czemu jest tak źle?
-Musiałem zrezygnować z jazd rekreacyjnych, bo Arystokracja ma już swoje lata. Nie prowadziłem takich treningów od trzech miesięcy. Okazało się, że one przynosiły ogromny zysk.
-No to może kupmy nowego konia za miast Aro i po problemie.- pocieszałam ojca.
-Kupię nawet dwa, ale dlatego one muszę wyjechać. Rozumiesz?
-Tak, rozumiem.- przytaknęłam,
    Wyszłam z domu otulona ciepłym szalikiem i ubrana w polar. Podeszłam do boksu Łaciatego, po czym weszłam do środka. Uklęknęłam przy nim, bez wahania przytuliłam go, a po moim policzku spłynęła łza.
-Tam też będzie ci dobrze.- obiecywałam kucykowi pakując jego rzeczy.
***
    Bordowa ciężarówka zaparkowała pod bramą. Z koniowozu wysiadła kobieta. Byłą wysoka i szczupła szatynką o czarnych oczach. Spojrzałam na tatę i ujrzałam w jego oczach błysk, który pojawiał się zawsze jak patrzył na mamę.
-Dzień dobry. Ojciec nie mógł przyjechać, więc wysłał mnie.- oznajmiła radośnie brązowo włosa piękność.
-Ależ nie ma problemu. Bardzo miło panią poznać. Jarek.- przedstawił się całują jej dłoń.
-Amelia. Chodź może po nasze rumaki, bo niestety nie mam za wiele czasu.
    Tata i kobieta razem ruszyli w stronę stajni, a ja za nimi. Ojciec chciał wyprowadzić Dropsa, ale wepchnęłam się przed niego i sama to zrobiłam. Chwyciłam za kantar szetlanda i zaprowadziłam go do przyczepy. Tata to samo zrobił z Arystokracją. Pożegnałam się z czterokopytnymi oraz obiecałam, że niedługo ich odwiedzę. Wróciłam do domu i czekałam w środku na tatę.
    Minęło 30 minut, a ojca nadal nie było. Czekałam w kuchni przy stole przez ten czas, bo tata miał zaraz wrócić i przygotować swoją specjalną pizzę. Zniecierpliwiona wyjżałam przez okno i zobaczyłam go rozmawiającego z Amelią. Już od dawna chciałam, żeby się z kimś związał, więc nie przerywałam im tylko sama zabrałam się za robienie obiadu.
***
-Karmelek, czy możesz łaskawie ruszyć swój zad i zakłusować?- krzyczałam do czterolatka lonżując go.
   Nie reagował na cmokanie, ani prośby, więc machnęłam za nim bacikiem i dopiero ruszył. Głowę trzymał tak samo jak ogon w górze i zabawiał sie w araba. Nogami dotykał ziemi bardzo delikatnie. Po kłusie w obu kierunkach przyszedł czas na galop. W tym chodzie srokacz nie miał problemu z utrzymaniem głowy w dole i na całe szczęście cały czas był pięknie rozluźniony. Po skończonym treningu odpiełam lonżę on kantara Adriatyka i pozwoliłam mu swobodnie stępować. Ja w tym czasie siedziałam na przeszkodzie i pisałam z Kamilem, który był już w drodze do stajni...a tak konkretnie to do mnie, bo Honey znów kulała.
-Koniu stępuj.- mówiłam do Karmelka, który cały czas żebrał o cukierki.
-Marika?- spytała dziewczyna podchodząc do drzwi ringu.
-Tak mi się wydaje.- zażartowałam.- A ty kto?
-Katie.- oznajmiła wchodząc do środka.
-Nie wiedziałam, że jeździsz.
-Bo nie jeżdżę, ale mam zamiar zacząć. Mama mnie dziś przywiozła, żebym zapisała się na jazdę za tydzień. A ty co tu robisz?
-Mieszkam.- oznajmiłam po czym wszytsko jej wyjaśniłam.
    Wyszliśmy trójką ze stajni, kiedy na ranczu pojawił sie Kamil.
-Potrzymasz?- spytałam wręczając Kate do ręki uwiąz Adriatyka.
   Podbiegłam do chłopaka i przytuliłam sie do niego wplątując palce w jego włosy. Kiedy miałam się od niego "odkleić" pocałował mnie i przycisnął mocno do siebie.
-To jest Katie.- powiedziałam wskazując na blondynkę.
-Mówiłem, że jesteś ładniejsza.- wyszeptał.
-Nie mówiłeś.- odpowiedziałam tak samo cicho.
-Ale pomyślałem.
   Podeszliśmy do dziewczyny trzymając się za ręce.
-Kate, to Kamil.
-Jej chłopak.- dodał dumny z siebie.
-Pomożecie mi z Adriatykiem i pójdziemy na gorącą czekoladę. Co wy na to?- spytałam
    Oboje zgodnie przytaknęli. Po ogranięciu Karmelka, umyciu nóg Baryłki i oprowadzeniu Amerykanki po stajni poszliśmy do siodlarni, gdzie zrobiłam dla nas gorący napój. Ja siedziałam na kolanach Kamila na czarnym, skórzanym fotelu, natomiast Kasia usadowiła się na czerwonej kanapie naprzeciwko nas. Rozmawialiśmy razem cały wieczór i miałam wrażenie, ze Katie i Kamil nie przypadli sobie do gustu. Kiedy blondynka musiała juz wracać szybko zapisała się na za tydzień na jazdę. Obiecałam jej, że do póki tata nie kupi nowych koni do rekreacji może jeździć na Smoku pod okiem moim lub ojca.
-------------------------------------
Nudno...bez akcji, ale miałam zero pomysłów, a sporo osób pisał na stronce, żebym dodawała częściej :P Zachęcam do obserwowania i komentowania :* /Ruda

sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział XX

"Amerykanka"

~*2 miesiące później*~

    Śnieg  w tym roku przybył do nas już w listopadzie. Od ostatniej "przygody" w terenie widywałam się z Kamilem tylko trzy razy w tygodniu. Niedziele, ewentualnie soboty były naszym czasem. Tata zabronił mi wyjazdów sam na sam do lasu, ale przynamniej odzywał się do mnie. Kinga poszła do pracy, żeby móc choć w małej części utrzymywać siebie i jej przyszłego syna. Była bardzo optymistycznie nastawiona na przyjęcie roli matki.
***
    Budzik obudził mnie o 6.30. Wyrwałam kolejną kartkę z kalendarza. Mieliśmy już 17 listopada. Na zewnątrzn było jeszcze ciemno i jedyną rzeczą, która skłoniła mnie do wyjścia z łóżka był fakt, że już piątek. Lenimy krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Na rozbudzenie umyłam twarz zimną wodą. Zeszłam na dół do kuchni.
-Kinga? Czemu już wstałaś?- spytałam oślepiona jasnym światłem.
-Nie mogłam spać, więc stwierdziłam, że wstanę i zrobię ci śniadanie.- odpowiedziała stawiając na stół talerz z jajecznicą.
-Dziękuję.- odpowiedziałam siadając do śniadania.
    Spotkałam się z Anetą na przystanku autobusowym. Jak zwykle całą drogę do gimnazujm przegadałyśmy o Matim i Kamilu. Autokar zatrzymał się przed szkołą. Wysiadłyśmy z pojazdu, a przed nim stał wybranek Mango, ubrany w czarną skórzaną kurtkę. Aneta zrobiła się tak czerwona, że gaśnica mogła się przy niej schować. Mateusz rozłożył ręce i był gotowy na uścisk. Blondynka ruszyła w jego stronę i ścisnęła bruneta w talii przykładając głowę do jego umieśnionej klaty.
-Przepraszam, ale możesz spytać?- jąkał się.
-Od zawsze wiedziałam, że coś do mnie czujesz.- mówiła omotana dziewczyna.
-Paula, to nie tak jak myślisz.- tłumaczy się Mati swojej dziewczynie, która wysiadała z autobusu.- Ona się...przykleiła.
-Czyli, że...O matko! Przepraszam.- powiedziała Aneta i uciekła do budynku.
    Mati z Pauliną stali przed placówką i śmieli z niej. Kiedy byłam na schodach i nadal słyszałam ich chichot, odwróciłam się i rzuciłam im pogardliwe spojrzenie. Od razu zamilki i poszli na wagary. Weszłam do szkoły i zaczęłam szukać Anety. Najpierw  poszłam do szafki i przy okazji zdjęłam swój płaszczyk z pod którego ukazał sie czerwony sweterek, oraz zmieniłam buty. Mango nie było w żadnej z łazienek, ani w bibliotece. Kiedy miałam iść do stołówki, zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcje, więc poszłam do sali od języka angielskiego, bo Biechucka i tak już mnie nie lubiła, a na koniec semestru nie chciałam sobie nagrabić. Na ostatnią chwilę wbiegłam do klasy i zobaczyłam Anetę siedzącą na swoim miejscu. Rzuciłam torbę na ławkę i opadłam na krzesło obok Mango. Po rozpakowaniu się wyrwałam mały kawałek kartki ze środka zeszytu i napisałam na nim "Jak się czujesz? :c", po czym zakorespondowałam do przyjaciółki. Przeczytała liścik i schowała go po piórnika, a jej jedyną odpowiedzią było kiwnięcie głową na znak, że jest dobrze.
    Gdy pisaliśmy w zeszytach notakę, ktoś zapukał do drzwi. Patrycja jak zawsze krzyknęła "Zajęte!", ale pani dyrektor i tak weszła do środka. Za nią próg sali przekroczyła nisko blondynka. Była bardzo chuda, a jej oczy miały kolor ciemniego brązu. Pod nimi nałożony był za ciemny korektor, który podkreślał jej karnację o kolorze kawy z mlekiem. Usiadła w ławce za mną i Mango, co chwila poprawiając długie, proste włosy. W wielkiem skrócie nastolatka była piękna.
    Dyrektorka wyszeptałą Biechuckiej coś na ucho po czym opuściła sale.
-Katie Rose?- spytała nauczycielka.
-Tak.- niepewnie odpowiedziała dziewczyna z amerykańskim akcentem.
-Trzecia E, to jest wasza nowa koleżnka. Mam nadzieję, że serdecznie ją przyjmiecie w swoim gronie, a teraz kontynuujcie notowanie.
    Resztę dnia spędziłyśmy z Anetą na "obczajaniu" nowicjuszki. Wydwała się być nieśmiała i spokojna, ale przyjaciółka ciągle mówiła mi, że to na pewno tylko pozory.
    Wyszłyśmy z budynku szkoły i ruszyłyśmy w stronę przystanku. Było już po dziewiątej lekcji, więc czekałyśmy same, ale po chwili dołączyła do nas Katie. Stanęła w "bezpiecznej" odległości. Po wymienieniu porozumiewawczego spojrzenia z Mango podeszłyśmy do nowej.
***
    Wieczorem rozmawiałam z Kamilem na Skypie, a jednocześnie pisałam z Katie na Facebook'u. Rose całe życie mieszkała w Ameryce, bo jej ojciec jest z tamtąd.
-Marika gaś światło!- krzyknął tata ze swojej sypialni.
    Nie odpowiedziałam tylko posłusznie pożegnałam się z przyjaciółmi i poszłam spać.
***
    "W końcu" pomyślałam chwytając za łek i siadając na siodło Adriatyka. Poprawiłam nogi w strzemionach i ruszyłam stępem. Po dość długiej rozgrzewce zakłusowałam i od razu zmieniłam nogę na zewnętrzną. Karmelek robił się coraz delikatniejszy na wodzach i już po trzech ruchach dłonią brał głowę w dół. Przeszłam do pełnego siadu i wyrzuciłam nogi ze strzemion, żeby móc lepiej usiąść. Kiedy srokacz był już rozluźniony przeszłam do stój i cofnęłam na Adriatyku pierwszy raz w życiu, co udało nam się dopiero po trzeciej próbie. Stępowałam przed galopem kiedy pewien chłopak w kapturze podszedł do drzwi hali.
-Hej.-przywitał się- Jak wam idzie?- spytał pokazując swoją twarz.
-Cześć- podjechałam i pocałowałam chłopaka w policzek.- Jeszcze nie było galopu, ale kłus super. 
    Kamil wszedł do środka i zamnkął za sobą drzwi.
-Pozwolicie, że popatrzę bo Honey znowu kuleje.
-Pozwolimy.- entuzjaztycznie odpowiedziałam.
    Zebrałam wodze, przyłożyłam łydki i ruszyłam ćwiczebnym, po czym w narożniku zagalopowałam. Wszystko szło bezproblemowo, więc szybko zmieniłam kierunek. Po treningu rozstępowałam Adriatyka, by mieć więcej czasu dla Kamila.
-Ładnie razem wyglądacie.- oznajmił chłopak zarzucając małopolakowi na zad czerwoną derkę.
-Dzięki.- kąciku moich ust skierowały się ku górze.
***
    Byłam z Kamilem w moim beżowym pokoju. Chłopak siedział na łóżku oparty o ścianę, a ja miałam głowę delikatnie ułożoną na jego kolanach. Rozmawialiśmy o Katie i jej pochodzeniu.
-Skoro mówisz, że jest tak fajna, to może odpowiedzę ją w twojej szkole?- prowokował mnie.
-Jak chcesz.- odpowiedziałam obrażona.
-Nie będziesz zła?
-Nie.-skłamałam.
-Nie no, spokojnie.- przejechał dłonią po moim policzku.- Nie zrobię tak.- zapewnił.
-Okey.- uśmiechnęłam się.
    Usłyszałam klakson samochodu, zerwałam się z łóżka i podeszłam do okna.
-Twoja mama.- powiedziałam obojętnie.
-Ehh- westchnął.- To będę już leciał.
    Pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam.
-A i jeszcze jedno...jesteś śliczna.- wyszedł z pokoju.
    Opadłam na łóżko uśmiechając się sama do siebie.
---------------------------------------
Taaaki romantyk :D Katie jest wzorowana na mojej przyjaciółce Kasi KOCHAM <3 

czytasz?---komentuj ^^ /Ruda 

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział XVIII

"Zagubieni"

-Na prawdę tak powiedział!- zapewniałam Kingę, której się zwierzałam.
-Pogodzicie się, zobaczysz.- pocieszała mnie.
-No wiem...dzięki za rozmowę. Pójdę już spać.
-Dobranoc.- powiedziała i przytuliła mnie 
    Po godzinnej rozmowie z siostrą wróciłam do swojego pokoju. Od ponad dwóch lat nic się w nim nie zmieniło. Beżowe ściany były obklejone plakatami z końmi oraz rockowymi zespołami. Łożko z białego drewna, niechlujnie nakryte kocem stało przy ścianie, a obok niego znajdowała się komoda. Na biurku oprócz figurki fryza, stała biała lampka. Podeszłam do szafki, wyjęłam z niej piżamię i udałam się do łazienki
    Kamil zarzucał mnie sms'ami. Starałam się je ignorować, ale o trzeciej w nocy mógłby dać mi spokój. Odpisałam mu wiadomością o treści "Pogadamy jutro. Sory, ale chce spać. Spotkajmy się o 13 w siodlarni ;)". Wyciszyłam telefon, podłączyłam do ładowarki, odłożyłam na parapet i okryłam się kołdrą po same uszy.
***
   Rozciągnęłam się na łóżku i teoretycznie jeszcze śpiąc spojrzałam na zegarek, który wisiałam na przeciwko.
-Co?!- krzyknęłam.
    Zerwałam się spod pościeli i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zbiegłam do salonu i wyjrzałam przez okno, żeby upewnić się, że Kamila jeszcze nie ma. Nie zauważyłam go, więc szybko zrobiłam sobie tosty. Po śniadaniu wyprowadziłam swoje konie na padok. Od kąd byłam pokłócona z tatą, sama musiałam wszytsko robić z Adriatykiem i Smokiem. Ojciec je tylko karmił.
    Zajrzałam do siodlarni, ale chłopaka nadal nie było. Poszłam do Areo. Stała ona na swoim padoku za stajnią. Tata zgodził się na zostawienie jej na ranczu. Wrzuciłam sarnie marchewkę i wstawiłam jej wiaderko ze świeżą wodą, a ona wdzięcznie podeszła do mnie i schyliła głowę w dół. Po raz trzeci weszłam do siodlarni i w końcu zobaczyłam tam Kamila. Spytałam go obojętnie czy długo czekał.
-Nie. Dopiero przyszedłem. Przepraszam. Przepraszam, że zaufałem tej suce, a nie tobie.- powiedział pewny siebie.
-A teraz się pogodzimy i będzie "happy endzik"- zażartowałam, żeby rozluźnić atmosferę.
    Chłopak podszedł do mnie, wziął za ręcę i delikatnie pocałował w policzek.
-No to może, żeby zakończyć kłótnię całkiem pojedziemy w teren?- zaproponował pokazując swoje białe ząbki.
-Jasnę.- odpowiedziałam bez wahania i już po chwili rozeszliśmy się do swoich koni.
     Założyłam Smoczkowi jego zielony zestaw i sama ubrałam  sweterek w takim kolorze. Stałam z Rudym przed stajnią i czekałam na Kamila. Po paru sekundach chłopak razem ze swoją haflingerką wyszli z boksu.
-Jak ona dostojnie wygląda. Ten róż dodaje i jej i tobie kobiecości.- zaśmiałam się.
-Mama uparła się na ten kolor i nie miałem nic do powiedzenia.
-Jasne.- odpowiedziałam sarkastycznie.- Wsiadajmy bo o 15 muszę je nakarmić..
-Dobra, ale pozwolisz, że dziś ja prowadzę teren.
    Przytaknęłam i ruszyliśmy. Jak zawsze jechaliśmy kłusem wzdłuż czekalody, ale kiedy standardowo powinniśmy skręcić w prawo, Kamil pojechał w lewo.
-Nie pomyliły ci się kierunki?- spytałam.
-Ja prowadzę, tak?- odpowiedział pytaniem
    Nic więcej nie powiedziałam, bo wiedziałam, że i tak nie wygram. Wyjechaliśmy na łąkę pełną dzikich bzów. Kamil wydał rozkaz o zagalopowaniu. Jeździliśmy po niej długi czas.
-Ścigamy się?- zaproponował chłopak.
-Jasne!- entuzjastycznie odpowiedziałam.- Do końca tej drogi. Start!- krzyknęłam i ruszyliśmy.
    Na początku prowadzenie obejmowała kobyłka, ale po pewnym czasie to Smok prowadził. Jadąc po leśnej ścieżce wiele razy skręcaliśmy. W pewnym momencie przeszłam do kłusa.
-Poddajesz się?- spytał.
-Nie, ale zauważ, że jeździmy po tym lesie już godzinę, a ścieżka sie nie kończy. Skręcaliśmy w różne kierunki i nie wiem jak ty, ale ja nie wiem jak wrócić.- powiedziałam zmartwiona.
-Masz rację.- przytaknął klepiąc spoconą szyję Honey.- Może wróćmy sie...powinny zostać ślady.
-Prawie jak "Jaś i Małgosia"- zaczęłam się śmiać i ruszyłam stępem.
    Wędrowaliśmy po lesie dwie godziny. Nie było ciemno, ale słońce nie świeciło.
-Kamil słuchaj ewidentnie się zgubiliśmy. Co robimy?- zaczęłam sie niepokoić.
-Nie wiem...idźmy jeszcze, może zaraz jest wyjście.
    Była godzina 19, a my nadal krążyliśmy po obcej nam stronie lasu. Wyjęłam telefon i zaczęłam wykręcać numer.
-Co robisz?
-Dzwonię do taty. Jest na mnie zły, ale chyba jak powiem, że się zgubiliśmy to będzie nas szukał.
   Wystukałam numer do końca i przyłożyłam słuchawkę do ucha. Tata odebrał i zaczął na mnie krzyczeć. Wytłumaczyłam mu całą sytuację,a on kazał nam stać w miejscu i czekać.
-Rozsiądłajmy je i przywiążmy do drzew. Tata zaraz wyjedzie.- oznajmiłam po zakończeniu rozmowy z ojcem.
    Kamil tak samo jak ja zsiadł ze swojego rumaka, zdjął mu z grzbietu siodło i przywiązał do drzewa,  tak żeby miał dostęp do trawy. Siedzieliśmy na swoich kurtkach, ale był wieczór, więc powietrze robiło się coraz chłodniejsze. Od czasu do czasu przechodziły mnie dreszcze.
-Zimno ci?- zapytał chłopak.
-Nie.- skłamał
    Kamil zdjął swój sweter i zarzucił mi go na plecy, po czym zerwał się i pobiegł do lasu.
-Gdzie idziesz?!- krzyknęłam.
-Daj mi chwilę.
    Po pięciu minutach piętnastolatek wrócił ze stosem suchych patyków. Rzucił je na piasek i pocierając kamieniem o kamień wywołał ogień.
-Skąd ty masz kamienie krzemowe?- zdziwiłam się.
-Zawsze mam przy sobie takie dwa na wszelki wypadek.
-To dziwne, ale jak widać przydatne.
    Podeszłam do chłopaka i usiadłam obok niego. Położyłam głowę na jego ramieniu i wtuliłam się w jego szyję. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy o swoich szkołach do póki nie przyjechał po nas tata.Konie przywiązaliśmy do samochodu, a my wsiedliśmy do środka. Ojciec jechał bardzo powoli, więc Honey i Smok mogli spokojnie stępować.
------------------------------------
Musiałam ich pogodzić :D z przyczyn prywatnych (Tak Zosia z tych :3) Jeżeli podoba Wam się to proszę komentujcie i obserwujcie :D zapraszam do czytania opisów bohaterów ;) /Ruda

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział XVI

"Kłótnia"

    Przygotowywałam Smoka do jazdy, kiedy tata sprzątał boksy. Nadal był na mnie zły, przez co nie odzywał sie do mnie nawet słowem. Kinga musiała bawić się w naszego pośrednika jeszcze długo, bo ja nie miałam zamiaru przepraszać.
-Możemy jechać! Dziś wezmę Bąbla, a za tydzień pojadę z tobą na Rudym.- oznajmiła Aneta wchodząc energicznym krokiem do stajni.
-Jasne, ale Kamila jeszcze nie ma, czekamy?- odpowiedziałam pytaniem.
-Nie, bo ja mam mało czasu.- wręczyła mi toczek.
    Stępowałyśmy po lesie, a Aneta opowiadała o Matim. Starszym od niej o rok mulacie z gęstymi, czarnymi włosami i zielonymi oczami.
-A widziałaś jego bicepsy?- zachwycała się Mango.
-Spokojnie już. Wiem, że jest bardzo przystojny, ale odłużmy tą rozmowę na potem i ruszmy kłusem.
     Zakłusowałyśmy. Jechałyśmy po wrzosowej łące. Aneta prawie dotykała nogami ziemi, co wyglądało bardzo zabawnie. Minęłyśmy "czekoladę" i sklep pana Karola. Przed nami było wzniesienie, więc wydałam polecenie o przejściu do półsiadu. Znajdowałyśmy się na górce pełnej płaczących brzóz, z której było widać Ranczo.
-Pamiętasz jak pierwszy raz się tu spotkałyśmy. Ahh- westchnęłam- ta straszna kłótnia o umiejętności jeździeckie.
-Tak- zaczęła się śmiać.- Jak ja cię nie nawidziłam.
    Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że konie muszą zjeść za pół godziny. Poinformowałam o tym Mango i ruszyłyśmy w drogę powrotną w międzyczasie galopując. Przekroczyłyśmy bramę stadniny, zsiadłyśmy z koni i odprowadziłyśmy je do boksów. Kiedy rozsiodłałam Smoka poszłam do domu przebrać się w lżejsze ubrania. Mieliśmy wrzesień, a temperatura nadal sięgała 25 stopni.
    Po drodze zaszłam do kuchni, w której Kinga czytała gazetę, po szklanę soku pomarańczowego.
-Przepraszam.- powiedziała do mnie siostra, nie odrywając wzroku od czasopisma.
-Za co?
-Gdy chciałaś wtedy pogadać, ja cię odgoniłam. Pamiętasz, prawda?- upewniła się.
-Bez przesady, nic się nie stało.- uspokoiłam ją.
-Stało! Jestem w ciąży z nie wiadomo kim, moja siostra chce mi pomóc, a ja to olewam.- uniosła się.
    Zatkało mnie.
-Spytam bez owijania w bawełnę. Wpadłaś, czy wiesz...- dalsza część nie przeszła mi przez gardło.
-Upiłam się i tak wyszło.- zaczęła płakać.
-Powinnam ci powiedzieć "jak to jesteś nieodpowiedzialna", ale wiesz już o tym.- burknęłam i wyszłam z pomieszczenia.
    Weszłam do swojego pokoju i zajrzałam do szafy. Był w niej straszny bałagan. Oprócz za dużej bluzki i krótkich, czarnych spodenek wszytsko było pogniecione, więc byłam zmuszona założyć to. 
***
    Wbiagłam do paszarni, żeby swoim tempem odgonić myszy. Wzięłam ze sobą dwa wiadra owsa i miarkę. Karmienie zaczęłam od koni prywatnych, a następnie jedzenie nasypałam "naszym". Każdemu z nich dałam standardowy obiad, tylko Bąbel i Drops jako kuce dostały kostkę świeżego siana.
***
    Wstałam z łóżka wczesnym po południem, bo w każdą niedzielę odsypiałam dni szkolne. Wykonałam podstawowe czynności w łazience oraz założyłam na siebie "stajenne" ubrania. Wróciłam do swojego pokoju i posprzątałam go. Cały dom był pusty, bo tata i Kinga jak co tydzień pojechali do kościoła. Wycisnęłam świeży sok z pomarańczy, który od razu wypiłam. Do miski wsypałam musli, a płatki zalałam jogurtem. Zjadłam swoje śniadanie z laptopem na kolanach.
    Wyszłam z domu, żeby potrenować z Adriatykiem. Po drodze zaszłam do siodlarni po siodło, ogłowie, szczotki i resztę sprzętu. Wyprowadziłam srokacza przed stajnię i zaczęłam czyścić.
-Nie miałeś kiedy się tak wytarzać?- zażartowałam, a on otarł się o mnie swoimi brudnymi chrapkami.
    Po długim czyszczeniu zaczęłam siodłanie. Na szczęscie wszytsko poszło bez problemu i mogłam iść na halę. Rozwinęłam strzemiona, dopięłam popręg i wsiadłam. Kiedy czułam, że Karmelek coraz bardziej rwie sie do przodu zakłusowałam. Od razu zaczęłam działaś na wewnętrznej wodzy...niestety bezskutecznie. Wjechałam na voltę i wzmocniłam swoje pomoce. Po wielu okrążeniach Adriatyk opuścił głowę. Wyjechałam na prostą i przeszłam do stępa. Zmieniła kierunek i znów ruszyłam kłusem w lewo. W tą stronę poszło łatwiej, bo Karmelek trzymał łebek non stop w dole. Przestawiłam łydki i zagalopowałam...oczywiście nie obyło się bez bryknięcia. Po galopie w obie strony zakończyłam trening.
***
    "Jaka zimna ta woda" myślałam myjąc wędzidło małoplaka po jeździe. Odniosłam ogłowie i miałam już iść, kiedy zobaczyłam Kamila. Podeszłam do niego i chciałam sie przywitać, ale on mnie ominął i ruszył w kierunku stajni.
-Możesz mnie nie olewać?- spytałam idąc za chłopakiem.
    Nie odpowiedział, więc zaszłam mu drogę.
-Pogadajmy.
-O czym?- spytał oburzony.
-Co się stało? Ignorujesz mnie.- odpowiedziałam
-Pogadaj sobie z Mateuszem.- odszedł.
-Czy ty się dobrze czujesz? O co ci cholera chodzi? Jak się fochasz to powiedz o co.- rozkazałam.
-Za co? Za co?- zaczął krzyczeć.- Może za to, że obciskujesz się za moimi plecami z Matim, co ?
-Co? Ja Matiego nawet nie znam. On chodzi ze mną do szkoły i to Anecie się podoba.- oznajmiłam głośnym tonem.
-Yhym, jasne.- sarkastycznie przytaknął.- Ewa powiedziała co innego.
-Ewka!?- wydarłam się.- On już nie jeździ w tej stajni od waszego zerwania. Nie chodzi ze mną nawet do szkoły, więc skąd ma mieć takie informacje...do tego nie prawdziwe?!- zdenerwowałam się.
-Ale ona...- przerwałam mu.
-Dobrze, że ufasz bardziej swojej powalonej byłej niż mi.- odeszłam do niego i zła poszłam do domu, nie czekając na odpowiedź.
------------------------------------------------------------
KONIEC !!! Znowu powstało coś kiepskiego, ale liczę na choć 4 komentarze ^^ i proszę o obserwacje :* /Ruda

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział XV

"Niewiedza"

~~Dwa tygodnie później~~
    Rok szkolny trwał już tydzień, a ja nadal nie mogłam się zaklimatyzować, po mimo tego, że już trzeci rok chodziłam to tego gimnazjum. Były plusy i minusy końca wakacji. W końcu widywałam się z Anetą co dziennie, ale za to Kamila widziałam raz w tygodniu. On chodził do prywatnego gimnazjum, a ja do szkoły publicznej. Na Adriatyka wsiadałam bardzo rzadko, a Smoka głównie objeżdżał tata. Weekendy były czasem dla naszej trójki i czterokopytnych. Co sobotę ja, Mango i Kamil na swoich koniach jeździliśmy w tereny, za to niedziele poświęcałam Karmelowki.
    Siedziałam w klasie pana Malewskiego. Była to już moja ósma lekcja. Rysowałam w zeszycie od matematyki podkowy, kiedy Aneta szturchnęła mnie łokciem i kazała uważać. Kochałam ją ponad życie, ale była strasznym kujonem, wzorową uczenniąc- w przeciwieństwie do mnie. Nie słuchałam nauczycieli. Do sprawdzianów uczyłam się w domu, przez co leciałam na trójach, bo nie rozumiałam połowy rzeczy.
   Kiedy w końcu usłyszałam upragniony dzwonek wszyscy opuścili klasę. Schowałam książki do torby i też ruszyłam w stronę szatni. Dzieliłam szafkę z Anetą, która zajmowała jej znaczną część. Wyjęłam swoje czarne trampki i założyłam na nogi.
-Mango możesz szybciej? Nie mamy nic zadane, więc jak wrócę wcześniej wsiądę na Małego.- oznajmiłam wkładając na siebie skórzaną kurtkę.
-Idę, idę.- odpowiedziała poprawiając makijaż.
-Dobrze wyglądasz. I przypomnę Ci, że Mati ma już dziewczynę.- trzasnęłam drzwiami szafki.
-No i co z tego? Dziewczyna nie ściana, da się przesunąć.- zażartowała.
    Wyszłam z przyjaciółką z budynku, poszłyśmy odpiąć nasze rowery i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Jak zwykle zajechałyśmy do sklepu pana Karola po cuksy dla Bąbla i reszty koni.
***
    Tata zgodził się poprowadzić mi trening na Adriatyku. Zdjadłam obiad na szybko i miałam już wychodzić z domu, kiedy usłyszałam płacz. Zdjęłam sztyblety i poszłam na górę. Kinga szlochała w swoim pokoju. Zapukałam delikatnie i spytałam czy mogę wejść, ale ona stanowczo mi nie pozwoliła, więc nie nalegałam. "Sama potem do mnie przyjdzie" wmawiałam sobie.
    Wyczyściłam ostatnie kopytko Karmelka i poszłam po siodło. Zarzuciłam źrebakowi na grzbiet nowy niebieski czaprak, który tata kupił mu na czwarte urodziny, które wypadły pierwszego września. Ode mnie dostał owijki i kantar w tym samym kolorze. Kiedy Adriatyk był już gotowy wyszliśmy ze stajni i poszliśmy na maneż. Kiedy kończyliśmy stępować i dopinałam popręg przyszedł do nas tata. Kazał ruszyć w prawo kłusem. Starałam się zaokrąglić go w szyji, ale najwyraźniej jeszcze to nie do końca rozumiał, więc tata poszedł po wypinacze.
-Tato, ale ja sobie obiecałam, że na nim  będę pracować tylko na naturalnych pomocach.
-Nie uda Ci się to, więc podjedź do mnie a ja Ci je założę.
-Nie! Ja nie rzucam słów na wiatr.- oburzyłam się,
-W takim razie dokończ sobie trening sama.- oznajmił i odszedł od nas.
-Prawdziwny facet się nie obraża!- krzyknęłam, ale on udawał, że nie słyszy.
     Ruszyłam kłusem i zaczęłam działać na wewnątrznej wodzy. Karmelek nie zebrał się, ale opuścił głowę. Na razie i tyle mi starczało. Przeszłam do kłusa ćwiczebnego i zagalopowałam w narożniku. Nie byłam pewna czy moje łydki są w odpowiedniej pozycji, więc co chwila spoglądałam w dół. Zrobiłam półsiad i dałam mocniejszą łydkę. Przeszłam do kłusa, zmieniłam kierunek i nie przechodząc do pełnego siadu zagalopowałam w lewo. Adriatyk wykonał ćwiczenie idealnie. Kiedy zobaczyłam, że ma już dość rozkłusowałam go i występowałam. Zsiadłam z Karmelka, podwinęłam strzemiona, odpięłam popręg, dałam mu cukierka w nagrodę i ruszyliśmy do stajni, gdzie Kamil przygotowywał Honey do jazdy. Nie wiem czemu, ale nie przywitałam się i poszłam ze srokaczem do boksu. Kiedy rozsiodłałam go i szłam umyć wędzidło, zobaczyłam Kamila, który wychodził z Baryłką. Machnęłam do niego ręką na przywitanie, ale on nie zareagował tylko ominął mnie. Oszołomiona poszłam na myjkę. 
     Gdy szłam z Adriatykiem na padok Kamil właśnie wracał z terenu. Podeszłam do niego i spytałam:
-Coś się stało?
    Jednak on to zignorował i wrócił do stajni. Kiedy Karmelek wesoło biegał już po trawie, chciałam zatrzymać Kamila i pogadać z nim, jednak kiedy zajrzałam do boksu Honey i innych miejsc gdzie mógł być, nie było go...
-------------------------------------------------
Jest kolejny baardzo krótki, bo mam zero pomysłów :c Ta wypowiedź "Dziewczyna nie ściana, da się przesunąć" został wymyślony przez kochaną Pati <3 a teraz mały konkurs ^^ "O co chodzi Kamilowi?" KOMENTUJCIE ~Ruda :D