poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział XV

"Niewiedza"

~~Dwa tygodnie później~~
    Rok szkolny trwał już tydzień, a ja nadal nie mogłam się zaklimatyzować, po mimo tego, że już trzeci rok chodziłam to tego gimnazjum. Były plusy i minusy końca wakacji. W końcu widywałam się z Anetą co dziennie, ale za to Kamila widziałam raz w tygodniu. On chodził do prywatnego gimnazjum, a ja do szkoły publicznej. Na Adriatyka wsiadałam bardzo rzadko, a Smoka głównie objeżdżał tata. Weekendy były czasem dla naszej trójki i czterokopytnych. Co sobotę ja, Mango i Kamil na swoich koniach jeździliśmy w tereny, za to niedziele poświęcałam Karmelowki.
    Siedziałam w klasie pana Malewskiego. Była to już moja ósma lekcja. Rysowałam w zeszycie od matematyki podkowy, kiedy Aneta szturchnęła mnie łokciem i kazała uważać. Kochałam ją ponad życie, ale była strasznym kujonem, wzorową uczenniąc- w przeciwieństwie do mnie. Nie słuchałam nauczycieli. Do sprawdzianów uczyłam się w domu, przez co leciałam na trójach, bo nie rozumiałam połowy rzeczy.
   Kiedy w końcu usłyszałam upragniony dzwonek wszyscy opuścili klasę. Schowałam książki do torby i też ruszyłam w stronę szatni. Dzieliłam szafkę z Anetą, która zajmowała jej znaczną część. Wyjęłam swoje czarne trampki i założyłam na nogi.
-Mango możesz szybciej? Nie mamy nic zadane, więc jak wrócę wcześniej wsiądę na Małego.- oznajmiłam wkładając na siebie skórzaną kurtkę.
-Idę, idę.- odpowiedziała poprawiając makijaż.
-Dobrze wyglądasz. I przypomnę Ci, że Mati ma już dziewczynę.- trzasnęłam drzwiami szafki.
-No i co z tego? Dziewczyna nie ściana, da się przesunąć.- zażartowała.
    Wyszłam z przyjaciółką z budynku, poszłyśmy odpiąć nasze rowery i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Jak zwykle zajechałyśmy do sklepu pana Karola po cuksy dla Bąbla i reszty koni.
***
    Tata zgodził się poprowadzić mi trening na Adriatyku. Zdjadłam obiad na szybko i miałam już wychodzić z domu, kiedy usłyszałam płacz. Zdjęłam sztyblety i poszłam na górę. Kinga szlochała w swoim pokoju. Zapukałam delikatnie i spytałam czy mogę wejść, ale ona stanowczo mi nie pozwoliła, więc nie nalegałam. "Sama potem do mnie przyjdzie" wmawiałam sobie.
    Wyczyściłam ostatnie kopytko Karmelka i poszłam po siodło. Zarzuciłam źrebakowi na grzbiet nowy niebieski czaprak, który tata kupił mu na czwarte urodziny, które wypadły pierwszego września. Ode mnie dostał owijki i kantar w tym samym kolorze. Kiedy Adriatyk był już gotowy wyszliśmy ze stajni i poszliśmy na maneż. Kiedy kończyliśmy stępować i dopinałam popręg przyszedł do nas tata. Kazał ruszyć w prawo kłusem. Starałam się zaokrąglić go w szyji, ale najwyraźniej jeszcze to nie do końca rozumiał, więc tata poszedł po wypinacze.
-Tato, ale ja sobie obiecałam, że na nim  będę pracować tylko na naturalnych pomocach.
-Nie uda Ci się to, więc podjedź do mnie a ja Ci je założę.
-Nie! Ja nie rzucam słów na wiatr.- oburzyłam się,
-W takim razie dokończ sobie trening sama.- oznajmił i odszedł od nas.
-Prawdziwny facet się nie obraża!- krzyknęłam, ale on udawał, że nie słyszy.
     Ruszyłam kłusem i zaczęłam działać na wewnątrznej wodzy. Karmelek nie zebrał się, ale opuścił głowę. Na razie i tyle mi starczało. Przeszłam do kłusa ćwiczebnego i zagalopowałam w narożniku. Nie byłam pewna czy moje łydki są w odpowiedniej pozycji, więc co chwila spoglądałam w dół. Zrobiłam półsiad i dałam mocniejszą łydkę. Przeszłam do kłusa, zmieniłam kierunek i nie przechodząc do pełnego siadu zagalopowałam w lewo. Adriatyk wykonał ćwiczenie idealnie. Kiedy zobaczyłam, że ma już dość rozkłusowałam go i występowałam. Zsiadłam z Karmelka, podwinęłam strzemiona, odpięłam popręg, dałam mu cukierka w nagrodę i ruszyliśmy do stajni, gdzie Kamil przygotowywał Honey do jazdy. Nie wiem czemu, ale nie przywitałam się i poszłam ze srokaczem do boksu. Kiedy rozsiodłałam go i szłam umyć wędzidło, zobaczyłam Kamila, który wychodził z Baryłką. Machnęłam do niego ręką na przywitanie, ale on nie zareagował tylko ominął mnie. Oszołomiona poszłam na myjkę. 
     Gdy szłam z Adriatykiem na padok Kamil właśnie wracał z terenu. Podeszłam do niego i spytałam:
-Coś się stało?
    Jednak on to zignorował i wrócił do stajni. Kiedy Karmelek wesoło biegał już po trawie, chciałam zatrzymać Kamila i pogadać z nim, jednak kiedy zajrzałam do boksu Honey i innych miejsc gdzie mógł być, nie było go...
-------------------------------------------------
Jest kolejny baardzo krótki, bo mam zero pomysłów :c Ta wypowiedź "Dziewczyna nie ściana, da się przesunąć" został wymyślony przez kochaną Pati <3 a teraz mały konkurs ^^ "O co chodzi Kamilowi?" KOMENTUJCIE ~Ruda :D 

8 komentarzy:

  1. Hmmm... A może jest zazdrosny czy cóś? Rozdział jak zwykla super :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Może się obraził, że tak mało czasu spędzają ze sobą ? Rozdział bardzo fajny . ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo się z nim nie przywitała od razu ? albo słyszał, że prawdziwy facet się nie obraża ? nie wiem ;) a rozdział super jak zawsze :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bo drzewo nie chciało się przesunąć ;___; Ps. Czy Pati wyraziła zgodę na naruszenie jej praw autorskich? :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Może rodzice Kamila chcą się przeprowadzi i sprzedac Honey a on nic nie chce mówic Marze żeby jej nie skrzywdzic

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm wydaje mi się że chodzi o jej siostrę dowiedział się że wyszło gorzej i ona teraz płacze i wini za to naszą bohaterke . Rozdział jak zwykle super.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten tekst kojarzę z kanału na yt "Wobec obiektywu" tylko , że tam było " Chłopak nie ściana da się przesunąć " XD Też wiele więcej tekstów było z których śmieje się normalanie cały czas XD Wesz możesz nazwać nogi dziewczyny . Jedna Bożym Narodzeniem a drugą Wielkanocą i powiedzieć "Wpadnę między świętami " XDDDD

    OdpowiedzUsuń