Rozdział XVI
"Kłótnia"
Przygotowywałam Smoka do jazdy, kiedy tata sprzątał boksy. Nadal był na mnie zły, przez co nie odzywał sie do mnie nawet słowem. Kinga musiała bawić się w naszego pośrednika jeszcze długo, bo ja nie miałam zamiaru przepraszać.
-Możemy jechać! Dziś wezmę Bąbla, a za tydzień pojadę z tobą na Rudym.- oznajmiła Aneta wchodząc energicznym krokiem do stajni.
-Jasne, ale Kamila jeszcze nie ma, czekamy?- odpowiedziałam pytaniem.
-Nie, bo ja mam mało czasu.- wręczyła mi toczek.
Stępowałyśmy po lesie, a Aneta opowiadała o Matim. Starszym od niej o rok mulacie z gęstymi, czarnymi włosami i zielonymi oczami.
-A widziałaś jego bicepsy?- zachwycała się Mango.
-Spokojnie już. Wiem, że jest bardzo przystojny, ale odłużmy tą rozmowę na potem i ruszmy kłusem.
Zakłusowałyśmy. Jechałyśmy po wrzosowej łące. Aneta prawie dotykała nogami ziemi, co wyglądało bardzo zabawnie. Minęłyśmy "czekoladę" i sklep pana Karola. Przed nami było wzniesienie, więc wydałam polecenie o przejściu do półsiadu. Znajdowałyśmy się na górce pełnej płaczących brzóz, z której było widać Ranczo.
-Pamiętasz jak pierwszy raz się tu spotkałyśmy. Ahh- westchnęłam- ta straszna kłótnia o umiejętności jeździeckie.
-Tak- zaczęła się śmiać.- Jak ja cię nie nawidziłam.
Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że konie muszą zjeść za pół godziny. Poinformowałam o tym Mango i ruszyłyśmy w drogę powrotną w międzyczasie galopując. Przekroczyłyśmy bramę stadniny, zsiadłyśmy z koni i odprowadziłyśmy je do boksów. Kiedy rozsiodłałam Smoka poszłam do domu przebrać się w lżejsze ubrania. Mieliśmy wrzesień, a temperatura nadal sięgała 25 stopni.
Po drodze zaszłam do kuchni, w której Kinga czytała gazetę, po szklanę soku pomarańczowego.
-Przepraszam.- powiedziała do mnie siostra, nie odrywając wzroku od czasopisma.
-Za co?
-Gdy chciałaś wtedy pogadać, ja cię odgoniłam. Pamiętasz, prawda?- upewniła się.
-Bez przesady, nic się nie stało.- uspokoiłam ją.
-Stało! Jestem w ciąży z nie wiadomo kim, moja siostra chce mi pomóc, a ja to olewam.- uniosła się.
Zatkało mnie.
-Spytam bez owijania w bawełnę. Wpadłaś, czy wiesz...- dalsza część nie przeszła mi przez gardło.
-Upiłam się i tak wyszło.- zaczęła płakać.
-Powinnam ci powiedzieć "jak to jesteś nieodpowiedzialna", ale wiesz już o tym.- burknęłam i wyszłam z pomieszczenia.
Weszłam do swojego pokoju i zajrzałam do szafy. Był w niej straszny bałagan. Oprócz za dużej bluzki i krótkich, czarnych spodenek wszytsko było pogniecione, więc byłam zmuszona założyć to.
***
Wbiagłam do paszarni, żeby swoim tempem odgonić myszy. Wzięłam ze sobą dwa wiadra owsa i miarkę. Karmienie zaczęłam od koni prywatnych, a następnie jedzenie nasypałam "naszym". Każdemu z nich dałam standardowy obiad, tylko Bąbel i Drops jako kuce dostały kostkę świeżego siana.
***
Wstałam z łóżka wczesnym po południem, bo w każdą niedzielę odsypiałam dni szkolne. Wykonałam podstawowe czynności w łazience oraz założyłam na siebie "stajenne" ubrania. Wróciłam do swojego pokoju i posprzątałam go. Cały dom był pusty, bo tata i Kinga jak co tydzień pojechali do kościoła. Wycisnęłam świeży sok z pomarańczy, który od razu wypiłam. Do miski wsypałam musli, a płatki zalałam jogurtem. Zjadłam swoje śniadanie z laptopem na kolanach.
Wyszłam z domu, żeby potrenować z Adriatykiem. Po drodze zaszłam do siodlarni po siodło, ogłowie, szczotki i resztę sprzętu. Wyprowadziłam srokacza przed stajnię i zaczęłam czyścić.
-Nie miałeś kiedy się tak wytarzać?- zażartowałam, a on otarł się o mnie swoimi brudnymi chrapkami.
Po długim czyszczeniu zaczęłam siodłanie. Na szczęscie wszytsko poszło bez problemu i mogłam iść na halę. Rozwinęłam strzemiona, dopięłam popręg i wsiadłam. Kiedy czułam, że Karmelek coraz bardziej rwie sie do przodu zakłusowałam. Od razu zaczęłam działaś na wewnętrznej wodzy...niestety bezskutecznie. Wjechałam na voltę i wzmocniłam swoje pomoce. Po wielu okrążeniach Adriatyk opuścił głowę. Wyjechałam na prostą i przeszłam do stępa. Zmieniła kierunek i znów ruszyłam kłusem w lewo. W tą stronę poszło łatwiej, bo Karmelek trzymał łebek non stop w dole. Przestawiłam łydki i zagalopowałam...oczywiście nie obyło się bez bryknięcia. Po galopie w obie strony zakończyłam trening.
***
"Jaka zimna ta woda" myślałam myjąc wędzidło małoplaka po jeździe. Odniosłam ogłowie i miałam już iść, kiedy zobaczyłam Kamila. Podeszłam do niego i chciałam sie przywitać, ale on mnie ominął i ruszył w kierunku stajni.
-Możesz mnie nie olewać?- spytałam idąc za chłopakiem.
Nie odpowiedział, więc zaszłam mu drogę.
-Pogadajmy.
-O czym?- spytał oburzony.
-Co się stało? Ignorujesz mnie.- odpowiedziałam
-Pogadaj sobie z Mateuszem.- odszedł.
-Czy ty się dobrze czujesz? O co ci cholera chodzi? Jak się fochasz to powiedz o co.- rozkazałam.
-Za co? Za co?- zaczął krzyczeć.- Może za to, że obciskujesz się za moimi plecami z Matim, co ?
-Co? Ja Matiego nawet nie znam. On chodzi ze mną do szkoły i to Anecie się podoba.- oznajmiłam głośnym tonem.
-Yhym, jasne.- sarkastycznie przytaknął.- Ewa powiedziała co innego.
-Ewka!?- wydarłam się.- On już nie jeździ w tej stajni od waszego zerwania. Nie chodzi ze mną nawet do szkoły, więc skąd ma mieć takie informacje...do tego nie prawdziwe?!- zdenerwowałam się.
-Ale ona...- przerwałam mu.
-Dobrze, że ufasz bardziej swojej powalonej byłej niż mi.- odeszłam do niego i zła poszłam do domu, nie czekając na odpowiedź.
------------------------------------------------------------
KONIEC !!! Znowu powstało coś kiepskiego, ale liczę na choć 4 komentarze ^^ i proszę o obserwacje :* /Ruda
Świetne opowiadanie, czekam na następną część :)
OdpowiedzUsuńAhhhh te nienawiści przed przyjaźnią xD Kocham i najlepsza <3 Muffiny się pojąć da mistrza :*
OdpowiedzUsuńAhhhh te nienawiści przed przyjaźnią xD Kocham i najlepsza <3 Muffiny się pojąć da mistrza :*
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńI znowu za krótko ! Plose ! Plose napisz więcej jutro cooo ?
OdpowiedzUsuńCo raz ciekawiej, nie można się od tego oderwać. <3 Kiedy następna część.?
OdpowiedzUsuń