piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział XVI

"Kłótnia"

    Przygotowywałam Smoka do jazdy, kiedy tata sprzątał boksy. Nadal był na mnie zły, przez co nie odzywał sie do mnie nawet słowem. Kinga musiała bawić się w naszego pośrednika jeszcze długo, bo ja nie miałam zamiaru przepraszać.
-Możemy jechać! Dziś wezmę Bąbla, a za tydzień pojadę z tobą na Rudym.- oznajmiła Aneta wchodząc energicznym krokiem do stajni.
-Jasne, ale Kamila jeszcze nie ma, czekamy?- odpowiedziałam pytaniem.
-Nie, bo ja mam mało czasu.- wręczyła mi toczek.
    Stępowałyśmy po lesie, a Aneta opowiadała o Matim. Starszym od niej o rok mulacie z gęstymi, czarnymi włosami i zielonymi oczami.
-A widziałaś jego bicepsy?- zachwycała się Mango.
-Spokojnie już. Wiem, że jest bardzo przystojny, ale odłużmy tą rozmowę na potem i ruszmy kłusem.
     Zakłusowałyśmy. Jechałyśmy po wrzosowej łące. Aneta prawie dotykała nogami ziemi, co wyglądało bardzo zabawnie. Minęłyśmy "czekoladę" i sklep pana Karola. Przed nami było wzniesienie, więc wydałam polecenie o przejściu do półsiadu. Znajdowałyśmy się na górce pełnej płaczących brzóz, z której było widać Ranczo.
-Pamiętasz jak pierwszy raz się tu spotkałyśmy. Ahh- westchnęłam- ta straszna kłótnia o umiejętności jeździeckie.
-Tak- zaczęła się śmiać.- Jak ja cię nie nawidziłam.
    Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że konie muszą zjeść za pół godziny. Poinformowałam o tym Mango i ruszyłyśmy w drogę powrotną w międzyczasie galopując. Przekroczyłyśmy bramę stadniny, zsiadłyśmy z koni i odprowadziłyśmy je do boksów. Kiedy rozsiodłałam Smoka poszłam do domu przebrać się w lżejsze ubrania. Mieliśmy wrzesień, a temperatura nadal sięgała 25 stopni.
    Po drodze zaszłam do kuchni, w której Kinga czytała gazetę, po szklanę soku pomarańczowego.
-Przepraszam.- powiedziała do mnie siostra, nie odrywając wzroku od czasopisma.
-Za co?
-Gdy chciałaś wtedy pogadać, ja cię odgoniłam. Pamiętasz, prawda?- upewniła się.
-Bez przesady, nic się nie stało.- uspokoiłam ją.
-Stało! Jestem w ciąży z nie wiadomo kim, moja siostra chce mi pomóc, a ja to olewam.- uniosła się.
    Zatkało mnie.
-Spytam bez owijania w bawełnę. Wpadłaś, czy wiesz...- dalsza część nie przeszła mi przez gardło.
-Upiłam się i tak wyszło.- zaczęła płakać.
-Powinnam ci powiedzieć "jak to jesteś nieodpowiedzialna", ale wiesz już o tym.- burknęłam i wyszłam z pomieszczenia.
    Weszłam do swojego pokoju i zajrzałam do szafy. Był w niej straszny bałagan. Oprócz za dużej bluzki i krótkich, czarnych spodenek wszytsko było pogniecione, więc byłam zmuszona założyć to. 
***
    Wbiagłam do paszarni, żeby swoim tempem odgonić myszy. Wzięłam ze sobą dwa wiadra owsa i miarkę. Karmienie zaczęłam od koni prywatnych, a następnie jedzenie nasypałam "naszym". Każdemu z nich dałam standardowy obiad, tylko Bąbel i Drops jako kuce dostały kostkę świeżego siana.
***
    Wstałam z łóżka wczesnym po południem, bo w każdą niedzielę odsypiałam dni szkolne. Wykonałam podstawowe czynności w łazience oraz założyłam na siebie "stajenne" ubrania. Wróciłam do swojego pokoju i posprzątałam go. Cały dom był pusty, bo tata i Kinga jak co tydzień pojechali do kościoła. Wycisnęłam świeży sok z pomarańczy, który od razu wypiłam. Do miski wsypałam musli, a płatki zalałam jogurtem. Zjadłam swoje śniadanie z laptopem na kolanach.
    Wyszłam z domu, żeby potrenować z Adriatykiem. Po drodze zaszłam do siodlarni po siodło, ogłowie, szczotki i resztę sprzętu. Wyprowadziłam srokacza przed stajnię i zaczęłam czyścić.
-Nie miałeś kiedy się tak wytarzać?- zażartowałam, a on otarł się o mnie swoimi brudnymi chrapkami.
    Po długim czyszczeniu zaczęłam siodłanie. Na szczęscie wszytsko poszło bez problemu i mogłam iść na halę. Rozwinęłam strzemiona, dopięłam popręg i wsiadłam. Kiedy czułam, że Karmelek coraz bardziej rwie sie do przodu zakłusowałam. Od razu zaczęłam działaś na wewnętrznej wodzy...niestety bezskutecznie. Wjechałam na voltę i wzmocniłam swoje pomoce. Po wielu okrążeniach Adriatyk opuścił głowę. Wyjechałam na prostą i przeszłam do stępa. Zmieniła kierunek i znów ruszyłam kłusem w lewo. W tą stronę poszło łatwiej, bo Karmelek trzymał łebek non stop w dole. Przestawiłam łydki i zagalopowałam...oczywiście nie obyło się bez bryknięcia. Po galopie w obie strony zakończyłam trening.
***
    "Jaka zimna ta woda" myślałam myjąc wędzidło małoplaka po jeździe. Odniosłam ogłowie i miałam już iść, kiedy zobaczyłam Kamila. Podeszłam do niego i chciałam sie przywitać, ale on mnie ominął i ruszył w kierunku stajni.
-Możesz mnie nie olewać?- spytałam idąc za chłopakiem.
    Nie odpowiedział, więc zaszłam mu drogę.
-Pogadajmy.
-O czym?- spytał oburzony.
-Co się stało? Ignorujesz mnie.- odpowiedziałam
-Pogadaj sobie z Mateuszem.- odszedł.
-Czy ty się dobrze czujesz? O co ci cholera chodzi? Jak się fochasz to powiedz o co.- rozkazałam.
-Za co? Za co?- zaczął krzyczeć.- Może za to, że obciskujesz się za moimi plecami z Matim, co ?
-Co? Ja Matiego nawet nie znam. On chodzi ze mną do szkoły i to Anecie się podoba.- oznajmiłam głośnym tonem.
-Yhym, jasne.- sarkastycznie przytaknął.- Ewa powiedziała co innego.
-Ewka!?- wydarłam się.- On już nie jeździ w tej stajni od waszego zerwania. Nie chodzi ze mną nawet do szkoły, więc skąd ma mieć takie informacje...do tego nie prawdziwe?!- zdenerwowałam się.
-Ale ona...- przerwałam mu.
-Dobrze, że ufasz bardziej swojej powalonej byłej niż mi.- odeszłam do niego i zła poszłam do domu, nie czekając na odpowiedź.
------------------------------------------------------------
KONIEC !!! Znowu powstało coś kiepskiego, ale liczę na choć 4 komentarze ^^ i proszę o obserwacje :* /Ruda

6 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie, czekam na następną część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahhhh te nienawiści przed przyjaźnią xD Kocham i najlepsza <3 Muffiny się pojąć da mistrza :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahhhh te nienawiści przed przyjaźnią xD Kocham i najlepsza <3 Muffiny się pojąć da mistrza :*

    OdpowiedzUsuń
  4. I znowu za krótko ! Plose ! Plose napisz więcej jutro cooo ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Co raz ciekawiej, nie można się od tego oderwać. <3 Kiedy następna część.?

    OdpowiedzUsuń